Psychika kulturysty

dorian-yatesTa ostatnia kuracja zrobiła z ciebie niezłego siłacza. We wszystkich bojach spisujesz się lepiej. Mięśnie też urosły. Dołożyłeś do swojej muskulatury cztery solidne kilogramy, a dawki były dość skromne.
Czułeś się wspaniale, wreszcie na maksa wyciskając tę sztangę – obładowaną ciężarem, który tak długo pozostawał nieosiągalny Mimo tego, że nigdy specjalnie nie przejmowałeś się wymiarami, są one najbardziej namacalnym dowodem postępu. Te dodatkowe dwa centymetry w bicepsie to miła niespodzianka. Wygląda dobrze. Teraz czas na chwilę prawdy.
Kuracja zakończyła się już parę tygodni temu. Każda jej pozostałość lub ledwo żywy osad dawno zniknęły. Dzisiaj czas na nogi i pora zobaczyć jak wiele z tej chemicznie wspomaganej siły pozostało w twoim organizmie. Większość ludzi Ci powie, że kompletne zachowanie siły jest niemożliwe. Mówią, że każdy przyrost siły osiągnięty przy udziale wspomagaczy jest rezultatem obecności środka w ciele. Kiedy go nie ma, znikają i lepsze osiągi. Ale tobie się ten pomysł nie podoba. Twoje podejście jest inne. Uważasz, że skoro podniosłeś wtedy możesz podnieść i teraz. Ta kuracja to nie była przejażdżka bez celu. Miała doprowadzić cię do kolejnego etapu. Ten etap właśnie nadszedł. Co więcej, zdecydowałeś, że od teraz jedziesz na czysto. Jeśli zrobiłeś postęp sztucznie, na sterydach – a prawie każdy, kto ich próbuje, taki postęp robi – czas teraz sprawdzić naturalne limity twojego ciała. Żadnych sterydów, ale tony siły woli.

Racjonalizacja byłaby taka prosta. Możesz pomyśleć: „Kiedy już się rozrosłem, powinienem się wyrzeźbić. Może wielo-powtórzeniowe serie na nogi na suwnicy?” Na pewno nie chcesz się na tym etapie przetrenować. Każdy wie, że nie można się spodziewać, że gość będzie trenował naturalnie z taką samą pasją, którą umożliwiają sterydy; lecz każde osiągnięcie uważane jest za niemożliwe, dopóki ktoś nie potwierdzi, że jest inaczej. Nadejdzie czas, że w końcu przesadzisz z nadgorliwością. Taki okres przywodzi na myśl całe twoje kulturystyczne doświadczenie. Ale ile włożysz w swój trening, tyle z niego wyciągniesz. I nikt ci tego nie odbierze. Może to być ta część twojego życia, za którą zupełnie i wyłącznie odpowiedzialny będziesz tylko Ty. Rezultaty są dwojakie. Wyglądasz lepiej z powodu wysiłku i czujesz się lepiej, bo się do tego wysiłku zmusiłeś. Postęp nie jest zawsze proporcjonalny, ale ten fakt czyni wysiłek nawet szlachetniejszym. Jeśli posiadasz wystarczająco dużo samodyscypliny, by zmienić swoją sylwetkę, to możesz zrobić wszystko.

Naprawdę musiałeś się dziś zmusić do przyjścia na siłownię. Masz sporo na głowie, a życie toczy się w szaleńczym tępię.
Nie mogło być chyba gorszego momentu na robienie nóg. Decydujesz się na przysiady. Po kilku seriach rozgrzewki zaczynasz powątpiewać w powodujące Tobą motywy. Ciężar wydaje się przytłaczający. Kiedy docierasz do serii na siłę, zaczynasz się zastanawiać, czy to przypadkiem nie jest nie twój dzień. Nie jest to największy ciężar jaki kiedykolwiek udźwignąłeś, ale jest blisko. Twój mózg przekazuje ciału sygnały: „To za wiele.” „Sześć powtórzeń starczy!” „Rzuć to!” Ale wtedy przypomina ci się stary, już dawno nie słyszany zwrot. Kto to powiedział? Czy to z jakiegoś przedpotopowego filmu, a może to jakaś luźna uwaga któregoś ze starych siłownianych wyżeraczy? Może to termin, którego używał twój ojciec albo dziadek? Osobliwy Staromodny. Tak staroświecki, że nie śmiesz go nawet wymówić na głos. Ale teraz oto nadszedł czas, kiedy go potrzebujesz. To siła woli.Nie jestem pewien czy to cnota ciała, czy raczej ducha, ale ze sztangą na karku tak przygniatająco ciężką, że aż nogi Ci się trzęsą, jest to chyba bez znaczenia. Wszystkie problemy jakie Cię trapiły, gdy wchodziłeś na salę, są teraz bardzo, bardzo odległe. Masz tylko dwa wyjścia: poddać się lub brnąć dalej. Wszystko czego ci potrzeba to siły woli, by powiedzieć sobie: „Nie przestawaj! Uda ci się dojść do 10 powtórzeń.” Jedyną rzeczą jaką odczuwasz jest teraz ból, ale ból mija. Nagroda zaś jest o wiele bardziej trwała. Udaje ci się ósme i dziewiąte powtórzenie. Jeszcze tylko jedno. Gdy kończysz serię, zastanawiasz się ponownie,”Czy to naprawdę wszystko na co mnie stać?” Nie chcesz ryzykować pełnego powtórzenia, bo nie ma w pobliżu nikogo, kto mógłby cię asekurować, jesteś sam. Decydujesz się na częściowe. Wydaje ci się, że twoje czworogłowe płoną. Ból staje sie nieznośny. Krzycz, jeżeli musisz. Co za pomylony fanatyk robi sobie taką krzywdę? Nie pytaj. Po prostu ćwicz!

Kiedy sztanga opada na stojak przez chwilę twoje kolana pozostają wygięte. Czujesz drobne mdłości, ale to uczucie minie. Walcząc o oddech dostrzegasz kątem oka kolesia jeżdżącego na rowerku treningowym. Patrzy na ciebie z zazdrością. On wie. Ty też wiesz. Udało Ci się!

Doszedłeś do miejsca, do którego przepustką jest szczególna odwaga. Jesteś dumny jak paw. Ale jeszcze nie czas na zachwyt. Przed tobą jeszcze cztery serie. Po treningu wracasz to nudnej codziennej harówy. Chwiejny krok jest oznaką odwagi. Oj, będą cię jutro bolały nogi. Oczywiście ból to tylko inna nazwa słabości opuszczającej ciało, jest prawdziwym potwierdzeniem dobrze wykonanej roboty. Kiedy idziesz ulicami opanowuje Cię nagle spokój. Mijają cię przeróżni ludzie. Najzabawniejszy jest facet w garniturze od Armaniego z brzuchem przewieszonym przez pasek. Może mieć pieniądze na modne duchy, ale na wspaniałe ciało trzeba zapracować czystym fizycznym wysiłkiem. To nie dla każdego. Mija cię kobieta. Udajesz, że nie zauważasz, ale widzisz, że spodobało jej się to, co zobaczyła. Niektórzy parskają i prychają, twierdząc, że każdy, kto tyle czasu poświęca swojemu ciału, musi być intelektualnie próżny. Jeżeli byliby tak mądrzy jak im się wydaje, to zdali by sobie sprawę z tego, że i Sokrates, i Arystoteles polecali dążenie do krańcowej fizycznej doskonałości. Nie ma potrzeby, byś wyrażał swój punkt widzenia. Uwłaczające komentarze tego typu są tylko oznakami zazdrości.

Jesteś teraz w autobusie i zaczyna się robić tłoczno. Po drodze twoje oczy zwracają uwagę na gołe przedramię, trzymające się górnej poręczy. Jest olbrzymie i udekorowane żyłami. Kolejne spojrzenie napotyka muskularne ciało. Wygląda niestosownie, nie na miejscu w tym otoczeniu, czyli prawdopodobnie tak jak Ty przedstawiasz się reszcie pasażerów. Najpierw chcesz coś powiedzieć… jako ktoś rozpoznający członka tego samego braterstwa. Dwóch podobnie ubranych nieznajomych bez najmniejszego problemu nawiązałoby rozmowę, ale z jakiegoś powodu taki gest nie wydaje ci się odpowiedni. Pomimo wspólnego pokrewieństwa, jest to swego rodzaju prywatna sprawa. Komentowanie wyglądu zewnętrznego innych może zostać uznane za seksualizm, a tego z pewnością nie chcesz! Po prostu się wyluzuj. Autobus zbliża się do przystanku, a kulturysta zaczyna przedzierać się przez gąszcz pasażerów i mija cię wychodząc. On również spostrzega, że jest w towarzystwie jednego ze swych braci. On wie skąd wracasz, bo sam tam był i robił to, co Ty – spotykał się ze stojakiem do przysiadów i przeżywał takie same wątpliwości, jakich Ty doświadczyłeś.