Pompowanie czy siła mięśni

arnoldPompowanie zdobyło wielki szacunek i rozgłos za czasów dynamicznych rządów Arnolda Schwarzeneggera. Jednak Arnold z pewnością nie był pierwszym, który go używał, bo już wcześniejsi kulturyści, jak Larry Scott, korzystali ze skuteczności tej metody Arnold tak bardzo spopularyzował “napompowywanie się”, że pokazywało się ono nawet w najpopularniejszych amerykańskich talkshowach.
Dla tych nielicznych, którzy nie wiedzą o co chodzi, przypominam, że pompowanie odnosi się do podnoszenia ciężaru raz za razem, dopóki mięsień, nad którym pracujemy, nie napełni się krwią. Brak krwi to marsz pogrzebowy dla każdego obszaru ciała, któremu jej zabraknie. I odwrotnie, życie i rozrost są we krwi i, w opinii wielu kulturystów, im więcej tym lepiej. Krew napędza wzrost ciała. Kiedy mięsień jest napompowany, puchnie do rozmiaru znacznie przekraczającego normalny. Kulturyści zaczęli korzystać z tego czynnika i zaczęli nazywać zjawisko “pompowaniem”. Pompowanie stało się osią kulturystyki, począwszy od późnych lat 70-tych. Wkrótce nawet ludzie, którzy nie wiedzieli, co mówią, zaczynali używać zwrotu “pompowanie”.

Ale budził się też ruch kontrujący. Tą kontrą wobec pompowania było podejście siłowe. Celem kulturystyki siłowej było skupienie się na ilości podnoszonych kilogramów. Ci, którzy optują za treningiem bardziej siłowym, utrzymują, że mięśnie, które są tylko napompowane, nie są tak silne jak te, które powstały dzięki większym ciężarom. Ekipa opowiadająca się za siłowym podejściem uważa, że kiedy zaprzestanie się z jakichś przyczyn na pewien okres treningu, mięśnie napompowane kurczą się szybciej (atrofia) niż mięśnie zbudowane dzięki ruchom siłowym.
Po obu stronach barykady jest sporo faktów, nad którymi należałoby się zastanowić. Przykładowo, skoro samo podnoszenie większych ciężarów buduje większe i bardziej masywne mięśnie, to czemu wielu trójboistów nie dorasta kulturystom do pięt pod względem rozmiarów? Wielu ciężarowców jest o wiele mniejszych niż kulturyści, zwłaszcza w okolicach ramion. Szczególnie wyraźne jest to w średnich kategoriach wagowych, ale wśród dużych panów też to widać. Ciężarowiec lub trójboista, który wykonuje w treningu uzupełniającym unoszenie przedramion z gryfem, z bardzo dużym obciążeniem, bardzo często ma mniejsze ramiona niż kulturysta, który wcale tak dużo nie dźwiga, a tylko pompuje mięśnie mniejszymi ciężarami. Niektórzy mogą, nie bez racji, wskazywać sterydy jako przyczynę różnic, ale w świetle ostatnich olimpijskich dokonań wielu ciężarowców, wydaje mi się, że jeżeli chodzi o wspomaganie chemiczne, stoją oni na równi z kulturystami i zawodnikami trójboju siłowego.
Kolejną sprawą, którą należy przedyskutować jest to, że niektórzy kulturyści, przy całej swojej muskulaturze, są o wiele słabsi od chudszych trójboistów. Kulturysta, z wielkimi łapskami może wycisnąć na ławeczce 180 kilogramów, a chudszy i mizerniej wyglądający trójboista może wycisnąć nawet ponad 250 kilo. To samo tyczy się wyciskania na barki.
Wielki kulturysta założy ponad 90 kilo, a trójboista o zdecydowanie węższych barkach może zadysponować ponad 135.
Kontrast ten pokazuje, że siła to w budowaniu mięśni nie wszystko.
Jedynym stałym elementem w tych rozważaniach jest używanie ciężarów. Osoba korzystająca z metody pompowania lub metody siłowej bez wątpienia nabierze więcej masy niż zwykły człowiek, prowadzący siedzący tryb życia. Zarówno pompowanie i podejście siłowe dają w połączeniu z ciężarami rezultaty, ale kolejną stałą, której nie można pozostawić samopas, jest intensywność wysiłku.